wtorek, 16 grudnia 2008

zimna cola, hostel w środku nocy

Zimna cola. Wolałbym w sumie hamburgera, ale z powodu braku innego śmieciowego żarcia cola da radę...

W sumie w ogóle co ja tu robię? Jest środek nocy (no w sumie tak jest), a ja siedzę na recepcji jakiegoś hostelu. Żebym tu jeszcze pracował. Ale nie, nie pracuję. I siedzę. Sam.

Przesiaduję w nieswojej robocie, a dawno powinienem sobie załatwić swoją. Żyję nie swoim życiem.

Dzisiejszego kolosa też uleję. Nawet mnie to nie zmartwiło za bardzo - optymistycznie założyłem, że nauczę się na trzeci i w ten sposób zaliczę ten przedmiot. No teraz to chyba nie będę miał wyboru... (tak się mówi, tylko że wybór jest. kurde.)

Tak, jestem szczęśliwy. Więc o co Ci chodzi?

Mateusz, życie nie wskoczy samo z powrotem na swoje miejsce. Już nawet buty Ci się przetarły. Dobrze, że już nie toniesz. Teraz przyszedł czas na wypływanie w kierunku powierzchni.

***

"To jesteście razem, czy nie? Bo czytając Twojego bloga wcale nie odniosłem takiego wrażenia..."
Rzeczywiście. Jakieś same smęty tu puszczam ostatnio.

Brak komentarzy: