sobota, 20 grudnia 2008

nie ma próbowania.

Trochę mi zimno w stopy. Co prawda już minęła godzina 14, ale jeszcze "nie zdążyłem" się ubrać i ciągle chodzę po domu w piżamie (z wielką dziurą w okolicach tylnej cześci ciała) i szlafroku.

Uwaga: nie po mieszkaniu. Nawet nie w 'dziesiątce'. Jestem w domu.

Syn marnotrawny powrócił. Rodzice nie muszą o wszystkim wiedzieć. Ale nawet i to, co wiedzą, raczej nie napawa ich dumą...

Więc nie wstałem dziś rano, żeby pójść do szkoły. Siedzę wciąż w szlafroku, z burzą wilgotnych włosów. Nawet nie zjadłem jeszcze śniadania. Ale to tylko dlatego, że nie ma mleka. Od kiedy się 'wyprowadziłem', spożycie mleka w naszym domu spadło pewnie o jakieś 93%. No więc czekam, aż tata wróci z zakupów i przyniesie, bo jakoś nie chce mi się robić tostów... ;)

Dziś w nocy minęły dwa tygodnie. :) Czuje się, jakby to śmiało był już miesiąc... Czas rzeczywiście szybciej płynie. Może od kiedy mieszkam w Krakowie... Choć pewniej od kiedy zacząłem ten czas spędzać z Nią. Z Tobą to zawsze szybko płynie ;)

Czas ubrać się i zrobić coś ze swoim życiem. Chociaż spróbować... Hm. Dziś w gazecie Telewizyjnej przeczytałem coś, co Yoda powiedział Lukowi: "Nie próbuj. Rób. Albo nie rób. Nie ma próbowania."

 

PS. Józef ma się dobrze, chociaż trochę słabiej już pachnie... ;) Ale cały czas czuć!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

to go dowartościuję we wtorek:)

Maliniasta pisze...

pozdrów Józefa :P u mnie w domu tez ja tylko piję mleko :P