wtorek, 7 października 2008

Kraków

Kraków. Miasto seksu, biznesu, lansu, baunsu. I studiowania. A teraz też moje miasto ;]

Siedzę tu od kilku dni i jak na razie jest dobrze ;] Nie, nie tęsknię za domem. Jak już, to za pewnymi udogodnieniami, których tu nie mam (winamp z własną playlistą, nieograniczony dostęp do internetu i temu podobne). Uczelnia? Daje rade. Ludzie? Dają rade. Tylko trochę mi brakuje MOICH znajomych. Jak na razie to, że studiujemy w jednym mieście, wcale nie oznacza, że dużo czasu spędzamy razem (żeby nie powiedzieć, że w ogóle nie spędzamy).

Ale mam nadzieję, że jeszcze się wszystko unormuje. Nie mogę się za bardzo zniechęcać, bo mi się odechce chodzenia na tą uczelnię :P W ogóle to jeżdżę codziennie tramwajami. Wspaniale, nieprawdaż? :D

No i poza tym jestem trochę zmęczony i nie wiem co dalej pisać. Aha, w Tunezji było wspaniale. Wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli, polecam ostatnią fotkę na fbl. Jednak z góry informuję: to, co zostało przedstawione na tym zdjęciu było (niestety) marginalnym doświadczeniem na tych wakacjach.

W takim razie pozdrawiam i do następnej notki. Może będzie dłuższa ;)

PS. Basia (moja kuzynka, u której mieszkam) miała pewne wątpliwości, kiedy zobaczyła początek - "Kraków. Miasto seksu (...)". No cóż, niestety ma rację - Kraków nie jest ani trochę bardziej miastem seksu niż jakiekolwiek inne miasto... A w ostatnich dniach wręcz mniej :P

2 komentarze:

kochaniewicz pisze...

Hm, już wiem, co jest nie tak z tym postem. To pierwszy post, który napisałem nie słuchając żadnej muzyki. No cóż, (chyba) widać odbicie na jakości..

PaloPalacz pisze...

Nie było tak źle ;)