niedziela, 22 lutego 2009

milkshake

Nie wiem z czego jest zrobiony ten milkshake, ale z mlekiem to on nie ma dużo wspólnego.
W ustach zostaje nieprzyjemny posmak tektury. McDonald's jest zły. Czekam na 601 wciskając dłonie w rękawiczkach głębiej do kieszeni - o drugiej w nocy nie jest ciepło, a milkshake trzymany w gołej dłoni wcale nie poprawił sytuacji. Znowu jestem jedyną osobą w całym nocnym autobusie, która zamiast odpływać w pijackie odpływanie lub prowadzić ożywione rozmowy ze współpasażerami siedzi i czyta książkę.

"Rincewind otulił się przemokniętym płaszczem i posępnie obserwował otaczającą ich chmurę. Podejrzewał, że istnieją gdzieś ludzie, którzy mają pewien zakres władzy nad swoim życiem: wstają rano i kładą się wieczorem do łóżka z rozsądnym przekonaniem, że nie spadną za kraniec świata, że nie zaatakują ich szaleńcy i że nie zbudzą się na skale o ambicjach zupełnie nieodpowiednich dla swego stanu. Niejasno pamiętał, że sam kiedyś prowadził takie życie."

***

Budzę się. Poduszka jak zwykle leży na mojej twarzy, żeby zablokować dopływ światła słonecznego, szczególnie dokuczliwego w godzinach okołopołudniowych. Bardzo dziwny sen powoli odpływa. Słyszę, że ktoś rozmawia. Gdzie ja do cholery jestem? To nie jest głos Nany. Ani chyba nikogo ze Słowackiego. Niejasno zdaję sobie sprawę, że dopływa nie z tej strony, co powinien. Jeszcze bardziej niejasno czuję, że moje łóżko znajduje się jakieś 35 cm nad podłogą, nie ponad dwa metry. Więc jestem na Czyżynach. Taa, jestem na Czyżynach, a to jest głos Basi. Gada przez telefon. Która godzina do jasnej cholery?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nawet jeśli osioł przemawia ludzkim głosem, to jeszcze nie znaczy, że mówi po ludzku.