niedziela, 16 listopada 2008

klęska urodzaju

Zamknąłem za sobą drzwi.

Wraz z trzaskiem przeskakującej zapadki klamki dotarło to do mnie. Dopiero teraz, w jednej chwili, zrozumiałem to wszystko. To powinno być dla mnie oczywiste, że w mieszkaniu tego nie ogarnę. Nie przy niej. Stałem sam na olbrzymiej, starej, pustej klatce schodowej. Powoli zdjąłem rękę z klamki, nieomal czując, jak dłoń przecina kolejne warstwy powietrza.

To było dla mnie bardzo trudne podjąć tę decyzję.
Dotyk jej dłoni splecionych gdzieś pomiędzy moimi. Ten prosty gest, o którym marzy się w bezsenne noce, patrząc w spękania na suficie. Przesuwające się światła przejeżdżających samochodów.
Stoję w połowie drabiny i podnoszę wzrok. Gdyby oczy umiały mówić, powinienem powiedzieć, że rozumiem, doceniam, szanuję. Ale słowa zatrzymują się gdzieś po drodze.

Zbiegam po schodach, ale czas nie ma żadnego wymiernego sensu. Na zewnątrz wieje wiatr. To dobrze, bo nie miałem dziś ochoty na słońce.

Bonobo – If You Stayed Over

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czasami można zrozumieć wszystko w jednej sekundzie. Szkoda że tak rzadko się to zdarza...


Niebanalnie. I tak prosto.

Anonimowy pisze...

"With your feet in the air and your head on the ground
Try this trick and spin it, yeah"

Unknown pisze...

pierdolisz. i tak sie działa pod wpływem chwili :]