niedziela, 17 października 2010

like a boss

To mała miejscowość na granicy województw. O jej wczesnośredniowiecznym pochodzeniu przypomina zabytkowa, kilkuset letnia karczma na rynku. Jego praprzodek przeprowadził się tu w XVIII wieku za pracą - był jedynym "pisatym" w całym mieście.

Ta historia ma mocno staropolskie korzenie. Dlatego też wydźwięk jej jest mocno staropolski. Podejrzewam, że takie same przyjęcia urodzinowe urządzali szlachcice w swoich dworkach. Cztery dni. Dwa piętra. Pięć pokoi, sala klubowa i bilard.

- Na dole strasznie śmierdzi. Nie wiem o co chodzi. Zupełnie, jakby ktoś w jeden weekend wypalił tam kilkanaście paczek fajek.
- Chyba kilkadziesiąt.


Kiełbasa z kominka. Jajecznica na mocno popołudniowe śniadania. Długie rozmowy o życiu i śmierci. Tak się bawi pan Michał. I wszyscy na jego koszt!

Brak komentarzy: