środa, 8 czerwca 2011

na Bronowicach spokojnie

Wstając na chwilę od pracy wychylam się przez okno. Ciepłe, "pełne" powietrze wczesnego lata. Pięknie zielone drzewa na wprost mojego okna, a poniżej chodnik i niespiesznie wracający do domu ludzie. Moją uwagę na długą chwilę przykuł właściciel starej, czerwonej Skody. Takiej Skody, która kojarzy mi się z czeskimi samochodami w moich latach dziecinnych. Stary, okropnie kanciasty sedan.

Właściciel ten z ogromnym namaszczeniem, atencją i wręcz czułością polerował (słowo "czyszczenie" nie oddaje tej czynności) swój samochód. Widać, że jest w to na prawdę bardzo zaangażowany. Pomyślałem sobie: jak bardzo biednym trzeba być żeby tak bardzo kochać samochód taki jak ten.

I rzeczywiście, mężczyzna ten - zbyt stary już, aby powiedzieć o nim, że jest w wieku średnim ale wciąż na tyle młody, że trudno mówić o wieku podeszłym - ubrany był w sprany T-shirt w szerokie, poziome pasy. T-shirt zrobiony z jakiegoś sztucznego materiału, którego (podobnie jak tego modelu Skody) nie sprzedaje się już od kilku, może kilkunastu lat. Mimo to jednak T-shirt był czysty, starannie włożony w czarne, czyste (oraz lekko sprane) spodnie.

Mocno zafascynowany powolnym, starannym procesem polerowania dopiero po chwili zdołałem odwrócić wzrok w inną stronę. Po prawej na ławce siedziały dwie starsze kobiety, swoje kule opierając tak, że sięgały jeszcze dalej w przód niż ich wyciągnięte nogi. I wtedy przyszła mi do głowy inna myśl:
Jak bardzo trzeba być głupim, żeby nie dbać o to, co jest naszą własnością.
By nie szanować owoców ciężkiej pracy.
By nie kochać własnych wspomnień.


***
Zanim napisałem tą notkę, właściciel Skody skończył ją wreszcie polerować. Następnie długo i pilnie badał stan swojego silnika, po czym przeszedł do szczegółowego egzaminowania stanu zderzaków oraz karoserii.
Na ławce po prawej w międzyczasie dosiadła się trzecia, równie posunięta w latach kobieta.

Brak komentarzy: