czwartek, 15 stycznia 2009

czas tułaczki no. 2

nie wytrzymałem i zwinąłem nieswoją czekoladę z kuchni. Na moje nieszczęście nie było nic gorszego niż Studentska Pecet. Jutro będę musiał odkupić...

Moloko - The Time Is Now
Bonobo feat. Fink - If You Stayed Over
(słowem, powrót do muzyki z listopada... to było przecież już tak dawno!)

***

Wtorek rano (koło południa). Siedzimy na przystanku na Placu Inwalidów i czekamy na tramwaj.
Nie czujesz się dziwnie, że od kiedy przyjechałeś do Krakowa jeszcze nie byłeś u siebie na mieszkaniu?

Hm. Nie, jakoś dziwnym trafem nie czuję się ani trochę dziwnie.
A nie masz tak, że wracając do Krakowa wolałbyś wracać w jedno i to samo, swoje miejsce?
... Przecież wracam.
... No tak.

Ale to prawda. Wracając do Krakowa nie czuję tu jednego i tego samego, swojego miejsca.
Owszem, moje mieszkanie jest na Czyżynach. Tu płacę za wynajem, mam klucze, mam swoje łóżko, swoje biurko, swoje ubrania. Mogę tu wrócić o każdej porze dnia i nocy. Ale nie czuję się tu "jak w domu". Nie czuję, żeby to było moje miejsce na ziemi.
Na Słowackiego? Bywam tam często i raczej dobrze się czuję, może oprócz tych chwil, kiedy zaczyna mnie męczyć poczucie, że już zbyt długo tam siedzę. Lubię to miejsce, mimo wszystko jednak zawsze jestem tam gościem, nawet jeśli mile widzianym gościem na specjalnych prawach.

I wychodzi na to, że cały czas najbardziej moim miejscem na ziemi jest dom moich rodziców. Mój własny pokój, który mam dopiero od niedawna - od kiedy wyjechałem na studia. Tam rzeczywiście czuję, że jestem u siebie. Że tam jest moje miejsce.
Jednak wiem, że to już nie do końca jest mój dom. Oczywiście, że moi rodzice chętnie mnie przyjmują, kiedy wracam na weekend do domu (od czasu do czasu). Ale co to za dom, w którym spędzasz góra sześć dni w miesiącu?

Więc nie mam swojego jedynego miejsca na ziemi. Ale nie martwię się tym. Wiem, że to po prostu taki czas. Czas tułaczki.


***


No chyba, że miejscem na ziemi nie musi być żaden budynek, to może dałoby się coś wykombinować... ;)

Lubię takie dni jak ten, chociaż ciężko powiedzieć, żeby był wypchany obowiązkami po brzegi. Może właśnie dlatego.

Chyba znalazłem dziś coś, czego nie powinienem był czytać. No cóż, trzeba było nie szukać... :P Ale późniejsze wydarzenia stłumiły (22:22) ewentualne negatywne odczucia towarzyszące temu odkryciu. Z resztą nie powiedziałbym prawdy, mówiąc, że czułem się jakoś bardzo zaskoczony.

Chyba pójdę już spać i wstanę wcześniej. Może napiszę kiedyś książkę, w której zawrę wszystkie moje porady i doświadczenia jak mieć wszystko szczegółowo zaplanowane i mimo to nie zrobić prawie nic... Może to będzie bestseller na miarę "Witaj, lenistwo" ;] Dobra, bez megalomanii ;)

Pozdrawiam tych, których pozdrawiam, oraz wszystkich czytelników na całej kuli ziemskiej :D (czyżby znowu megalomania?). Żyjcie w spokoju, pracujcie pilnie ale nie za dużo, płódźcie dzieci i cieszcie się każdą chwilą :D

2 komentarze:

Unknown pisze...

< headbanging >

Anonimowy pisze...

gała