niedziela, 16 stycznia 2011

enter the shit

(http://w932.wrzuta.pl/audio/aJPNxLqi4p8/06_lights)

Bardzo gęsta mgła unosi się nad czarną, grząską ziemią. Dziób łodzi wchodzi głęboko w brzeg, wydając przy tym niemiły odgłos przypominający zasysanie. Pierwsza myśl: Ciekawe, jak stąd wypłyną. Druga: Muszę do tego wejść.

Nogi z impetem wbijają się w to bagno, kiedy zeskakuję z pokładu. Zabrakło dosłownie dwóch centymetrów, żeby moje wysokie cholewy przebrały. Po krótkiej chwili zastanowienia i kontemplacji, w trakcie której zdałem sobie sprawę w jak wielkim gównie wylądowałem - tak dosłownie jak i w przenośni - odwracam głowę i napotykam kilka par oczu z napięciem utkwionych wprost we mnie. Nie pada ani jedno słowo, ale czuję, że pytają Na pewno chcesz iść tam sam? Rozmawialiśmy o tym mnóstwo razy, więc nie musimy już mówić tego na głos. Sam muszę przez to przejść i nie ma innej drogi. Wiem, że są ze mną. Bez słów dziękuję im, że dotarli tak daleko, jak tylko mogli tu dotrzeć ze mną.

Oni teraz zawrócą i opłyną to wszystko dookoła, aby czekać na mnie po drugiej stronie. Moja droga, choć w linii prostej - więc krótsza - zajmie mi pewnie dużo więcej czasu.

Kiwam głową i zapieram się, żeby ich wypchnąć. Dno łodzi po chwili ustępuje i odkleja się od tej ziemi. Łódź siłą rozpędu wypływa na środek rzeki, w tym miejscu kompletnie martwej. Raz jeszcze kiwam głową i czuję, jak spojrzenia po kolei opadają ze mnie. Słyszę uderzenia wioseł, wpierw pojedyncze, potem coraz bardziej silne, regularne. Już nie ma odwrotu. Mimo to jeszcze chwilę patrzę w mgłę przede mną, zanim odważę się odwrócić wzrok.



**

Podnoszę wysoko głowę, która w międzyczasie opadła mi na piersi. Zdecydowanie obracam się, jednocześnie dobywając laski przytroczonej pod plecakiem w okolicach nerek. Podnoszę ją wysoko nad głowę i czuję, jak przez moje ramię przepływa energia. Koniec laski rozjarza się jasnym, bladym światłem. Wyciągam laskę przed siebie, oświetlając sobie drogę.

Dobrze wiem, że kiedy zabraknie mi wiary, zabraknie mi mocy ...to światło zgaśnie. Na samą myśl o tym wokół mnie pojawiły się drgające cienie. Spokojnie, spokojnie. Wyrównuję oddech, nabieram wiary. Światło, choć ciągle blade, wzmacnia się.

Krok za krokiem rozpoczynam wędrówkę przez tą wielką krainę gówna.

Brak komentarzy: